Czy zapoznanie się z króciutkim, ale wielowątkowym prologiem do tomiku Kamień. Szron zachęca odbiorcę do sięgnięcia po ten zbiór lub chociażby — trzy utwory prozatorskie na początku?
Podejmę próbę ich interpretacji, zajmując się najpierw zatytułowanymi Milczenie oraz Twarz. Obydwa mają narratora pierwszoosobowego i formę wspomnienia z dzieciństwa. Świat przedstawiony w nich odwołuje się do tych samych realiów: oddalona od innych osiedli wieś na tzw. ziemiach pozyskanych oraz ludzie, którym to miejsce wyznaczono jako przesiedleńcom („poniemiecki dom” w Twarzy) i z każdego kąta wyglądająca obcość, nie-swojość. Łączność z innymi osadami czy miastem nie była jeszcze zorganizowana: przestrzeń pokonywało się pieszo. A więc czas tużpowojenny. W narracji uczestniczą ojciec i syn, i zdecydowanie na dalszym planie — matka. Nikt i nic nie ma tu nazw własnych (czy to celowy zabieg autora?). Szczegóły te między innymi pozwoliły literaturoznawcom zakwalifikować obydwa utwory jako autobiograficzne.
Skąd inąd wiemy, że poeta niechętnie mówił i pisał o swoim życiu i doświadczeniach wprost, nie spełniając oczekiwań odbiorców. Jeśli omawiane teksty miałyby tę ciekawość zaspokoić, spróbujmy przyjrzeć się im dokładniej.
W Milczeniu mamy taki wizerunek ojca: jest robotnikiem leśnym „od wszystkiego”. Całe dnie spędzał samotnie w lesie; zabierał w miarę możliwości ze sobą syna, żeby go uczyć różnych prac oraz życia. W ojcowskim staraniu to się splatało. Chłopiec był przyuczany do sierpa i kosy, operowania siekierą. Ale również do rozpoznawania wśród roślin dzikich — jadalnych i niejadalnych. Uczył się łowić ryby, budować szałas i kopać ziemiankę. Przede wszystkim jednak ojciec kładł nacisk na umiejętność pływania i przebywania jak najdłużej pod wodą. Chciał w ten sposób uzbroić go na różne sytuacje losowe, co zapamiętał syn z monotematycznych jego pouczeń. Ojciec jawi się nam jako człowiek twardy i nieustępliwy. Nie obchodziły go zainteresowania i uzdolnienia dziecka; nie pytał o nic; nie chwalił i nie pomagał. Po prostu realizował pewien „model formacyjny”.
Całość opowieści zdecydowanie jest nastawiona na ojca. Jest też przedakcja zamykająca się w jednych zdaniu: „Jego straszliwe napady gniewu”.
Syn pojawia sie dopiero w drugiej części utworu: któregoś wieczoru po pracy jest zostawiony sam nad brzegiem jeziora. Ojciec po prostu znika w wodzie, a on nie podąża w jego ślady. Czeka, potem błąka się, myli drogę. A kiedy późną nocą dociera do domu, spotyka się tu z milczeniem rodzica i nieobecnością poszukującej go w lesie matki. Domyślamy się, że był to dla dziecka rodzaj egzaminu i że go niestety nie zdał. Arkadiusz Morawiec w rozprawie pt. „Pisarska podróż Ryszarda Krynickiego” 1 komentuje to wspomnienie poety jako przeżywanie niemożności sprostania ambicjom ojca i wynikające z tego poczucie osamotnienia. Sam Krynicki kończy tę opowieść słowami: „Niczego się nie nauczyłem. Zginąłbym na bezludziu. Zginąłbym w ucieczce”. Oraz przywołaniem innego obrazu z przeszłości: konający już rodzic, kiedy poznaje syna, płacze.
W opowiadaniu Twarz świat przedstawiony i żyjący w nim ludzie są ci sami, co poprzednio. Tylko jeszcze bardziej zostaje podkreślona obcość środowiska, w którym żyją. Na przykład obcojęzyczny i nieprzetłumaczalny napis na kafelkach w kuchni. Dodatkowo układająca się ze słojów drzewnych na drzwiach niepokojąca twarz, pojawiająca się wieczorem i w nocy. Przerażająca i również niezrozumiała. Chłopiec bał się jej i nie umiał nikomu zwierzyć się z tego lęku. Wspomina: „Bałem się krzyku. Jeszcze bardziej bałem się śmiechu” (ale nie mówi, z czyjej strony). I znowu dopiero na łożu śmierci ojciec wyznaje, że i w niego wpatrywała się ta twarz, a on nie znalazł sposobu na jej zamalowanie.
Tak dochodzimy do relacji w rodzinie. Zwróćmy uwagę, że w obydwu wspomnieniach nie ma między członkami rodziny rozmów, tu panuje milczenie, gniew, strach i płynące z tego osamotnienie. Przynajmniej tak zapisała się ta sprawa we wspomnieniach Ryszarda. Tu ludzie zachowywali się jak ślepi, głusi i niemi!
Szukając jakichś materiałów porównawczych, znalazłam takie oto przedstawienie ojca — Stanisława Krynickiego w artykule Wojciecha Sadowskiego:
Stanisław Krynicki urodził się 11.XI.1920 roku w Kozowej, wsi położonej w woj. tarnopolskim. Pochodził z rodziny wiejskiej; chociaż rodzice gospodarstwa nie posiadali, utrzymywali się z pracy dorywczej. Syn zdecydował się w wieku 16 lat na zgłoszenie się do junackiego hufca pracy, który to otworzył mu możliwość poznania świata. Trafia na Polesie i poznaje specyficzne warunki życia na tych ziemiach. W 1939 roku automatycznie stał się żołnierzem. Nie zdążył wziąć udziału w walce, ale władze sowieckie zagarnęły go na pewien okres do niewoli jak żołnierza. Gdy wrócił do domu, wyznaczono go do kopania torfu i kiedy odmówił, zesłano do Bardiańska w pobliżu morza Azowskiego. W wyniku wojny niemiecko-sowieckiej powraca z zesłania w 1942 r. Trafia wtedy na eksterminację Żydów w Kozowej i napady oddziałów UPA. Zostaje aresztowany przez policję ukraińską i zesłany na roboty do Austrii. Tam żeni się z Teofilą Diakowską, przyszłą matką Ryszarda Kiedy kończy się wojna i zamierza wrócić do Kozowej razem z żoną i synem, zatrzymuje go NKWD i kieruje do łagru, dla odbycia całego wyroku, który otrzymał przed wojną. Dopiero w 1947 roku odnajduje rodzinę w Tarnowie (w pobliżu Gorzowa).
Była to ostatnia jego przystań życiowa (ma wtedy 27 lat!). Początkowo pracuje w lesie. Stopniowo odkrywa w sobie zamiłowanie i nawet talent w dziedzinie rzeźby w drewnie. A potwierdzają to liczne jego prace, zachowane w muzeach (nawet we Frankfurcie n. O.) oraz kilka nagród2 . Stanisław Krynicki zmarł w 1997 roku. Żona odeszła o 16 lat wcześniej.
Czy przystają do siebie wspomnienia Ryszarda i sylwetka nakreślona przez Wojciecha Sadowskiego? I tak, i nie. Poeta wspomina patriarchalnego, autorytarnego rodzica, którego ambicjom — według Morawca — nie mógł sprostać. Moim zdaniem, nie tyle o ambicje tu szło, co o utrwalone w mentalności Stanisława wzorce wychowawcze. A może wyrosłe z jego własnych doświadczeń lęki o przyszłość syna?